Wojciech Pszoniak, wybitny aktor teatralny i filmowy, zmarł 19 października 2020 roku po długiej walce z chorobą nowotworową. Urodził się 2 maja 1942 roku we Lwowie, a w 1968 roku ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Krakowie. Tego samego roku zadebiutował na deskach krakowskiego Teatru Starego w głośnej „Klątwie” Konrada Swinarskiego. Na wielkim ekranie zadebiutował w realizowanym w Wytwórni Filmów Fabularnych w Łodzi filmie „ Twarz anioła” w reżyserii Zbigniewa Chmielewskiego, gdzie wcielił się w ojca Tadka – młodego chłopaka, który trafia do obozu koncentracyjnego w Łodzi. W książce: Aktor. Wojciech Pszoniak w rozmowie z Michałem Komarem (Wydawnictwo Literackie, Kraków 2009) tak wspomina swój debiut:
„Moja rola niewielka, niema. Zmaltretowanemu chłopcu śni się ojciec, machający mu ręką z fabrycznego komina. Miałem wychylić się z galeryjki, nade mną obłok dymu, pomachać, to wszystko. Aha, wychylić się tylko do pasa… Czyli że nie przebieram się od pasa w dół. Zostaję we własnych spodniach i butach, nowych, ślicznych, byłem z nich dumny. Wszedłem ze strażakiem na komin fabryczny w centrum Łodzi. Na balkoniku, wokół chłodnicy obitej papą i deskami, czekał pirotechnik. Kamera na dole. Wieje bardzo silny wiatr. Pirotechnik zapala świecę dymną. Poryw wiatru kieruje dym na mnie. Wychylam się. […] Chłodnica zajęła się ogniem. Płonące deski i papa odcięły nam drogę do stalowych szczebli drabinki. Nie ma ucieczki. Strażak, który mnie asekurował, wrzeszczy, żebym skakał. A mnie do śmierci niespieszno. Na dole tłum gapiów. Cała fabryka wyległa. Wiatr coraz silniejszy. Wszystko skwierczy. Rzucam się w płomienie, docieram do drabinki. Schodzę, zostawiając na rozżarzonych szczeblach strzępy skóry z dłoni, czuję na sobie coraz gęściej spadające krople smoły… Za mną zasuwają strażak i pirotechnik. Straż pożarna przyjechała, gdy zszedłem do połowy komina. Opatrzono mnie na pogotowiu i odesłano druga klasą do Krakowa. A buty kompletnie zniszczone…”.
Zagrał w ponad 100 filmach, jednak najwybitniejszą kreacją pozostaje rola Moryca Welta w Ziemi obiecanej Andrzeja Wajdy, za którą otrzymał nagrodę za pierwszoplanową rolę męską w 1975 roku na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
Podczas spotkania w Muzeum Kinematografii w 2016 roku, aktor podkreślał, że do Łodzi wraca z dużym sentymentem:
Ja bardzo lubię Łódź. To jest szorstkie miasto. Ja mydło toaletowe lubię, ale tylko, jak myje ręce, a nie w innych dziedzinach. Łódź to takie prawdziwe miasto, z historią. Tu się działy prawdziwe dramaty ludzi. Czuję to historię, odbieram to.